Ks. prof. dr hab. Edward Walewander (Katolicki Uniwersytet Lubelski)

Kazanie wygłoszone 21 października 2012 r. na mszy św. w kościele p.w. św. Miłosierdzia Bożego w Lublinie, z okazji 68. rocznicy deportacji lublinian do sowieckich łagrów.

 

Borowiczanie!

 

I. Na terenie lubelskiej parafii p.w. Miłosierdzia Bożego, u zbiegu ulic Nowy Świat i Wrotkowskiej, stoi od kilku lat pomnik żołnierzy Armii Krajowej, aresztowanych i więzionych przez sowieckie NKWD i polskie UB, a 18 listopada 1944 r. wywiezionych z Lublina do łagrów w rejonie miasta Borowicze, leżącego w połowie drogi między Moskwą a Leningradem (obecnie Petersburg). Pomnik ten został postawiony w miejscu, z którego ich wtedy zabierano. Powstał on z inicjatywy nielicznych już borowiczan, którym udało się wrócić do Polski i po wielu latach doczekać czasów, kiedy można było wreszcie wyjść z takim projektem. Środki na jego realizację pochodziły ze składek członków i sympatyków Środowiska Borowiczan, od prywatnych sponsorów i pomocy finansowej Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Uroczyste poświęcenie pomnika nastąpiło w 2004 r., dokładnie w 60 rocznicę wywózki. Twórcą pomnika, który został ładnie wkomponowany w otaczająca go zieleń na skwerku Borowiczan, jest lubelski architekt Stanisław Małecki. Wykute na wielkim głazie słowa mówią całą prawdę o tragicznym losie Polaków walczących o wolność ojczyzny. Są świadectwem „Dla pamięci..” a zarazem służą „Ku przestrodze...” .

 

II. Obóz w Borowiczach Rosjanie założyli w 1939 r. Początkowo więzili w nim przeważnie niemieckich jeńców wojennych. Gdy w 1944 r. Armia Czerwona wkroczyła do Polski, obóz zapełniano przede wszystkim Polakami. Wywożono tam głównie szeregowych żołnierzy Armii Krajowej. Ponieważ nawet w świetle prawa sowieckiego nie było podstaw, żeby ich skazać, zastosowano wobec nich internowanie. Łagier w Borowiczach w NKWD-owskiej nomenklaturze zwano jenieckim. Było to największe skupisko internowanych szeregowych żołnierzy AK.

 

Obozy o podobnym charakterze istniały także w wielu innych miejscach Związku Sowieckiego, jednak Borowicze były drugim po Stalinogorsku pod względem wielkości obozem.

 

W pierwszych transportach, które przybyły do Borowicz w listopadzie i grudniu 1944 r., przywieziono prawie pięć tysięcy żołnierzy Armii Krajowej, przetrzymywanych od sierpnia tego roku w byłym niemieckim obozie koncentracyjnym na Majdanku w Lublinie oraz w Sokołowie Podlaskim i Przemyślu. Pochodzili oni przeważnie z Lubelszczyzny, Małopolski, Kieleckiego i Mazowsza.

 

III. Próbujmy teraz to, co przeżywamy, umieścić w perspektywie czytań biblijnych 29. niedzieli zwykłej (Rok A).

 

Spodobało się Bogu zmiażdżyć swojego Sługę cierpieniem” – wyznał wielki prorok Izajasz. Zaraz po tym dodał w imieniu Jahwe: „Zacny mój Sługa usprawiedliwi wielu” (Iz 53, 10-11). Była to zapowiedź męki i zbawczej śmierci Chrystusa, które dopuścił Bóg Ojciec dla zbawienia wszystkich ludzi; dla zbawienia każdego z nas, dla zbawienia naszego narodu i wszystkich narodów.

 

Bóg dopuszcza cierpienie nie tylko pojedynczego człowieka, ale i całych narodów. W XIX w. uważano, że zniewolona i podzielona Polska jest Chrystusem narodów, bo daje innym przykład w znoszeniu cierpienia. Nie tylko Zygmunt Krasiński, ale niemal wszyscy ówcześni pisarze i poeci polscy wykorzystywali motyw Chrystusa - Mesjasza. Podkreślano, że Polska odgrywa wyjątkową rolę w dziejach ludzkości. Jest niejako Mesjaszem, który cierpi za grzechy innych narodów. To jej dziejowa misja. Cierpienie oczyszcza naród z grzechów. Myśl ta znalazła swe apogeum w III części Dziadów Adama Mickiewicza. Uwolnienie naszej Ojczyzny z niewoli nastąpiło dopiero w 1918 r. Wolność odzyskaliśmy po ponadstuletnim okresie zaborów.

 

Druga wojna światowa, a wraz z nią niewola niemiecka i sowiecka, to znowu czas zniewolenia i wielkiego cierpienia Polaków. O wyniszczaniu narodu przez Niemców wiemy więcej. Państwowe Muzeum na Majdanku w Lublinie, urządzone na terenie niemieckiego obozu koncentracyjnego, jest znakiem przypominającym każdemu człowiekowi, do czego prowadzi obłąkańcza ideologia. O sowieckiej kaźni na Polakach możemy mówić i pisać dopiero od niedawna. Ponad pół wieku nie mogliśmy nawet wspominać o tym, że na sowieckiej ziemi setki tysięcy naszych rodaków poniosło męczeńską śmierć. Podobnie było za caratu, choć wówczas martyrologium polskie nie było tak masowe i tak krwawe.

 

Zesłańcy, zdruzgotani przez machinę sowiecką, myśleli nierzadko, że roznoszą po Związku Sowieckim prochy uciemiężonego narodu. Tymczasem okazało się, że zanieśli tam polską wielkość i bohaterstwo w niedoli, liczne dowody polskich wartości duchowych:

 

upokorzenie - bez poniżenia się,

 

cierpienie - bez załamania,

 

okrutną niewolę - bez upadku ducha,

 

wykorzenienie - bez wyparcia się ojczystej ziemi,

 

rozproszenie - bez utraty duchowej łączności z narodem. Nawet śmierć w odległych miejscach zesłania i katorgi była wyrazem polskiego bohaterstwa, a groby rozsiane na nieludzkiej ziemi, które miały szybko zapaść się, zarosnąć chwastem, ulec zapomnieniu, stały się pomnikami polskiego oporu, bohaterstwa i wielkości. Okazało się jednak, że ofiary zesłanych i umęczonych nie były daremne. Nie są bezowocne nasze duchowe katusze ani nie są zmarnowane te groby, którymi podczas wojny i po jej zakończeniu śmierć znaczyła pochód polskich męczenników1.

 

Autor Listu do Hebrajczyków, nawiązując do zbawczej misji Chrystusa, nawołuje ciągle do tego, byśmy trwali „mocno w wyznawaniu wiary” (Hbr 4, 14). Wiara ma być wyznacznikiem naszego postępowania. Chrystus nauczał: „Kto by między wami chciał się stać wielki, niech będzie sługą waszym. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem wszystkich. Bo i Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć i dać swoje życie na okup za wielu” (Mk 10, 44-45).

 

IV. Polacy zsyłani do sowieckich łagrów budzili powszechny szacunek i współczucie. W następstwie podpisanego 30 lipca 1941 r. układu polsko-sowieckiego, zwanego powszechnie „układem Sikorski-Majski”, nastąpiło ogłoszenie amnestii dla Polaków zesłanych do ZSRS, co zmieniło radykalnie sytuację wielusettysięcznej rzeszy deportowanych obywateli polskich. Już w sierpniu gen. Władysław Anders, zaraz po zwolnieniu z więzienia na Łubiance, zaczął formować jednostki Armii Polskiej w Związku Sowieckim. W swoich pamiętnikach pisał później, że pod koniec 1941 r. znamiennym rysem wszystkich Polaków, bez względu na to, skąd się wywodzili, była wielka religijność. „Nie dziwiłem się temu, gdyż czułem to samo – wyznał. – Wiara w Opatrzność Boską, która sprawiła tak wielki cud dla nas wszystkich, zdawałoby się skazanych na powolną i straszną śmierć, była wraz z ukochaniem swego narodu i kraju naszą największą siłą duchową. Pamiętam pierwszą Mszę św. w Moskwie w kaplicy francuskiej. Jestem człowiekiem twardym, a jednak coś chwytało mnie za gardło i łzy napływały mi do oczu. Nie wstydziłem się tego, a razem ze mną płakali starzy żołnierze, którzy niejednokrotnie patrzyli śmierci w oczy. Przypomniałem sobie wtedy kpiny enkawudzistów, kiedy deptali znaleziony u mnie medalik z Matką Boską”2.

 

Trzeba przywołać też zupełnie inną opinię wiarygodnego świadka tamtego czasu. Józef Czapski, pisarz i malarz, sybirak, tak po latach oceniał Polaków zwalnianych z obozów sowieckich:

 

Patrząc na tych ludzi, obserwując samego siebie, stwierdzałem, że nie staliśmy się lepsi ani odrobinę. Wystarczy trochę ubrać i odkarmić te kobiety [...], z dalekich zesłań, wystarczy, aby ci mężczyźni wynędzniali, w podartych fufajkach, >męczennicy i bohaterowie<, w cudzysłowie i bez cudzysłowu, z cyngą [szkorbut], z Kołymy czy Workuty, nałożyli mundury, podjedli – już wyłazi ta sama tandeta, flirty, wódka, brak myśli, inteligencji, blaga i bezgraniczna zarozumiałość”3.

 

V. W tym miejscu naszego religijnego i patriotycznego spotkania należy sformułować kilka ważnych myśli, które rodzą się pod wpływem głębokiego przeżycia. Najważniejszą z pewnością jest ta myśl, która może dzisiaj budzić pewien niepokój o przyszłość. Co będzie jeśli naród polski odrzuci Boga? Jeśli odejdzie od Kościoła? Nie będzie to już ten sam naród co dawniej, przez wieki, przez ponad tysiąc lat! I w ogóle nie będzie to już naród polski.

 

Od zarania swych dziejów Polacy byli narodem ochrzczonym. Historia Polski zaczęła się od przyjęcia chrześcijaństwa. W 966 r. Mieszko I, pierwszy historyczny władca Polski, przyjął chrzest św. Swoje państwo oddał pod protekcję papieża. Nasza ojczyzna przeżywała okresy osłabienia religijności, rozłamów wyznaniowych, podlegała wpływom różnowierczych sąsiadów i najeźdźców, ale nigdy nie zdradziła Boga, nie odeszła od wiary. W imię Boże Polacy odnosili zwycięstwa, ratunek w najtrudniejszych momentach dziejowych wypraszali u stóp Maryi, królowej Korony Polskiej. Również w dzisiejszych czasach powszechnie uważani są za naród katolicki, o czym mają też świadczyć dane statystyczne. Problem polega natomiast na jakości naszej wiary i na tym, czy potrafimy oprzeć się silnej fali ateizmu i liberalizmu.

 

Wiara zawiera elementarne prawdy dotyczące racji i sensu istnienia człowieka. Bez wiary życie ludzkie traci sens. Bez wiary i moralności społeczeństwo traci busolę i zmierza do upadku i samozniszczenia.

 

Ci, którzy spychają nas w niewiarę, dążą wyraźnie do tego, byśmy stali się istotami bezmyślnymi i niemoralnymi. W prawdach wiary zawarte są podstawowe zasady postępowania. Ich odrzucenie kończy się skrajnym libertynizmem. Jedyną regułą życia staje się wtedy prawo silniejszego, a to prowadzi do poziomu ludzi dzikich, tyle że wyposażonych w nowoczesne środki techniczne. Nowocześni bezbożni politycy, dziennikarze czy biznesmeni, choć nieraz nawet mienią się katolikami, są bardzo niebezpiecznymi barbarzyńcami. Propagując świat bez Boga i bez wiary, chcą uczynić ludzi bezbronnymi, bo człowiek sam, bez Boga, nie znajdzie sił, żeby oprzeć się fali zła; by w ogóle rozeznać, co jest dobre, a co złe, gdyż wszystkie pojęcia i znaczenia słów są dziś celowo mieszane. W tym zamieszaniu człowiek wierzący zwraca się do Objawienia, do nauczania Kościoła, by odnaleźć porządek, ład, prawdę i dobro.

 

A co będzie z tymi, którzy od wiary odejdą? Kto będzie dla nich wyrocznią i pomoże im się znaleźć drogę do ocalenia, do życia wiecznego? Wbrew wszelkim trudnościom i przeszkodom, różnego rodzaju naciskom, podstępnym pokusom i kpinom musimy mocno trwać w wierze ojców, dochować przysięgi, jaką składali kiedyś w naszym imieniu chrzestni rodzice, a potem my sami przed ołtarzem wypowiadaliśmy świadomie i dobrowolnie słowa: „Wierzę w Boga Ojca i Syna i Ducha Świętego”. Musimy dzisiaj zachować zdrowy rozsądek, który wyraźnie nam podpowiada, że całkowicie inną rangę ma liczące dwa tysiące lat dziedzictwo Kościoła, a inną doraźna propaganda, której źródeł ani autorów tak naprawdę do końca nie znamy. Z pewnością jednak dobrze nam oni nie życzą, ale chcą nas coraz bardziej ograniczać, coraz mocniej zniewalać, podporządkowywać. Dlatego robią wszystko, by nas pozbawić najważniejszego dla nas oparcia, fundamentu, jakim jest wiara w Boga.

 

VI. Rozpoznając zatem roztropnie wszystko, co dzieje się wokół nas i w nas, powierzajmy siebie Bogu. On nigdy nie zawiedzie! On poprowadzi nas najlepszą drogą! Znajdzie rozwiązanie naszych najtrudniejszych problemów. Dlatego wyznawajmy naszą wiarę słowami Psalmu 73:

 

Ja zawsze będę z Tobą;

 

Tyś ujął moją prawicę;

 

prowadzisz mnie według swojej rady

 

i przyjmujesz mnie na koniec do chwały.

 

[...]

 

Niszczeje moje ciało i serce,

 

Bóg jest opoką mego serca i mym udziałem na wieki.

 

Bo oto giną ci, którzy od Ciebie odstępują,

 

Ty gubisz wszystkich, co łamią wiarę wobec Ciebie.

 

Mnie zaś dobrze jest być blisko Boga,

 

W Jahwe wybrałem sobie ucieczkę.

 

Opowiem wszystkie Twe dzieła.

 

Ps 73, 23-24, 26-28. Amen!


Ks. Edward Walewander (KUL)

 

 

 

 

 

1 Fryderyk Jozafat Żyskar, znany duszpasterz Polaków na terenie Rosji carskiej, w swych pamiętnikach na początku XX w. pisał, że Polacy w niewoli są „solą ziemi, światłością świata” i niosą między narody oświatę i wiarę. F.J. Żyskar, Polacy w rozproszeniu, Petersburg 1909, s. 37; por także s. 6-8, 76 i 188; A. Hlond, Myśli z lat okupacji, cz. II, w: Z notatnika kardynała Augusta Hlonda, red. W. Necel, Poznań 1995, s. 270.

 

2 W. Anders, Bez ostatniego rozdziału. Wspomnienia z lat 1939-1946, Londyn 1973, s. 67.

 

3 J. Czapski, Na nieludzkiej ziemi, Paryż 1962, s. 97.